Romans z żonatym mężczyzną: Czy jest źle, co mówi Biblia, Czy grzech, Czy jestem złym człowiekiem, Konsekwencje, Plusy i minusy, Dlaczego romanse pozamałżeńskie zawodzą, Marzenie, Czego się spodziewać, Czy emocje są wspólne, filmy, piosenki, Jak przetrwać, Jak przestać. Jeśli myślisz o umawianiu się z żonatym mężczyzną
Nie jesteś gotowa, żeby powiedzieć komuś „tak”? A może nie masz nawet ochoty na wspólne mieszkanie? Romans z żonatym to świetny pretekst do tego, żeby poczekać jeszcze chwilkę na tę odrobinę przerażającą dorosłość. Przecież tylko się bawisz. To nie czas na wielkie słowa. Możesz spotykać się z kilkoma mężczyznami naraz
Odp: Jak ukryć romans? Warto przyglądnąć się hobby partnera, szczególnie jeśli pojawiło się nowe zainteresowanie. Mój mąż np. zawsze interesował się motoryzacją, ale w pewnym momencie kupił sobie roadstera, zaczął jeździć na zloty, udzielać się w necie na "forum" itp.
Co może łatwiej? Machnął pióro i powiedział: „Adieu” i to jest to! Jest to możliwe, jeśli spotyka się z żonatym mężczyzną tylko kilka tygodni. Ale jeśli twój związek trwa tak długo, że jest mocno zakorzenione w sercu, a nie myśleć bez niego życia, aby powiedzieć „do widzenia” Och, to nie jest łatwe!
Wdanie się w romans z cudzoziemcem jest dla nich jeszcze bardziej ekscytujące. Romans sprawia, że wczasy są jeszcze przyjemniejsze, pozwala nam na pełen relaks po ciężkim sezonie w pracy, daje możliwość przeżycia ciekawej przygody. Wakacyjny romans jest doskonałym lekiem na złamane serce czy zawód miłosny. To antidotum na
Vay Nhanh Fast Money. Romans z żonatym? To dzieje się częściej niż mogłoby się wydawać. Fot. Thinkstock Gdy Brad Pitt związał się z Angeliną Jolie, media z całego świata skupiły się na porzuconej przez aktora Jennifer Aniston. Choć Brangelina, jak się ich nazywa, budzą powszechną sympatię, wiele osób do dziś wypomina Angelinie, że uwiodła żonatego mężczyznę, mimo że Brad i Jen wcześniej uchodzili za wzorowe małżeństwo. Angelina musiała publicznie dementować te informacje, zapewniając, że swojego przyszłego męża, owszem, poznała, gdy ten był w związku z Aniston, ale parą zostali dopiero po jego rozwodzie. Romans z żonatym mężczyzną wciąż uchodzi za jeden z tematów tabu. Kobiety, które wiążą się z zajętymi facetami, zazwyczaj uważane są za złodziejki cudzych mężów. Zapytane o to, dlaczego godziły się być tą drugą, odpowiadają zazwyczaj, że po prostu się zakochały. Wasze listy: Jestem kochanką i nie mam wyrzutów sumienia Podobnie było z Julią, bohaterką dzisiejszego artykułu. Nam opowiedziała swoją historię. Fot. Thinkstock - Pochodzę z bardzo kulturalnego domu, w którym rodzice wpoili mi wartości chrześcijańskie. Ale bez przesady, mama nie jest żadną dewotką, a ojciec fanatykiem religijnym. To dobrzy ludzie, którzy nie skrzywdziliby muchy. Od dziecka tłumaczyli mi, że muszę być dobra dla innych, że nie wolno nikomu zazdrościć, ani źle życzyć. Przez 24 lata udawało mi się utrzymywać te wartości. Byłam chyba najbardziej lubianą osobą w towarzystwie, bo nikomu nie odmawiałam pomocy. Zawsze wszyscy znajomi mogli na mnie liczyć. Wydaje mi się, że to właśnie przez to moje bezproblemowe podejście do życia tak dobrze wszystko mi się zawsze udawało. Nauczyciele mnie uwielbiali, miałam świetne stopnie, maturę zdałam bardzo dobrze, a na wymarzone studia dostałam się za pierwszym podejściem. Fot. Thinkstock - Nagle usłyszeliśmy, że ktoś zbliża się do kuchni, więc Jan odskoczył ode mnie jak oparzony. Chwyciliśmy kilka butelek z blatu i wróciliśmy na salę. Na szczęście nikt nie zauważył, że jestem czerwona i potargana. Jan już tego wieczoru do mnie nie podchodził. Od czasu do czasu rzucaliśmy sobie tylko ukradkowe spojrzenia. Wiedziałam, że to co wydarzyło się kilkanaście minut wcześniej było złe i tak naprawdę nigdy nie powinno mieć miejsca, a jednak pragnęłam, z całych sił pragnęłam, żeby nasza relacja dalej się rozwijała. Myślę, że już wtedy byłam w nim zakochana. Przestałam racjonalnie myśleć i nagle te wszystkie zasady, które wpajali mi rodzice, przestały mieć rację bytu. Chciałam mieć romans z Janem, bez względu na to, że w domu czekała na niego kochająca żona i dorastające dzieci. Fot. Thinkstock - Fajną pracę w korporacji również znalazłam stosunkowo szybko po skończeniu studiów. Pewnie dlatego, że wcześniej chętnie brałam udział w różnych stażach i praktykach, nawet jeśli były darmowe. Doświadczenie miałam więc spore. Na rozmowie kwalifikacyjnej od razu zaiskrzyło między mną a moim przyszłym szefem. Choć był kilkanaście lat starszy, spodobało mi się, że ma świetną, wysportowaną sylwetkę i że jest bardzo inteligentny. To, że ma obrączkę na palcu, zauważyłam dopiero wtedy, gdy podał mi rękę na pożegnanie. Trochę mnie to rozczarowało, chociaż poznałam go zaledwie pół godziny wcześniej i nie miałam pewności, czy zostanę przez niego zatrudniona. Zostałam. O tym, że mam tę pracę, powiadomił mnie przez telefon właśnie Jan i to jeszcze tego samego dnia. Dopiero kiedy się rozłączył, uświadomiłam sobie, że tak naprawdę powinna poinformować mnie o tym jego sekretarka. Mile mnie jednak połechtało, że chciał zrobić to osobiście – wspomina Julia. Fot. Thinkstock Zapytana przez nas o to, czy już wtedy przeczuwała, jak rozwinie się ta znajomość, Julia odpowiada: - Nie przeczuwałam, ale skrycie o tym fantazjowałam. Kiedy wzywał mnie do swojego gabinetu, żeby omówić jakąś sprawę, unikałam patrzenia na jego obrączkę. Chyba nie chciałam do siebie dopuścić myśli, że tak fajny facet ma rodzinę. Marzyłam, że jest wolny i zakochuje się we mnie. Ale nie prowokowałam go, naprawdę. Żadnych słów z podtekstem, żadnych zalotnych uśmiechów. Był dla mnie wtedy przede wszystkim szefem. Seksownym jak cholera, ale szefem. Przez kilka miesięcy nic się między nami nie działo. Był dla mnie miły, chwalił mnie, ale nie wyróżniał na tle innych pracowników. Wszystkich traktował tak samo i to również bardzo mi się w nim podobało. Mniej więcej po pół roku od mojego zatrudnienia, jeden z kierowników wyprawiał w firmie swoje 40. urodziny. Był zamówiony catering, DJ, alkohol lał się strumieniami. Fot. Thinkstock - Najpierw siedziałam w grupie osób, z którymi na co dzień spędzałam w pracy najwięcej czasu. Piliśmy, śmialiśmy się, tańczyliśmy. Raz na jakiś czas zauważałam, że Jan spogląda w moją stronę i się uśmiecha. Sądziłam jednak, że mój szef po prostu cieszy się, że jego pracownicy są tak zintegrowani i że dobrze się bawią. Nagle podszedł jednak do mnie i zapytał, czy pomogę mu przynieść z kuchni kilka butelek wódki, bo alkohol powoli znikał ze stołów. Zgodziłam się, kompletnie nie przeczuwając, co się za chwilę wydarzy. W kuchni wyjął dwie szklanki i zaproponował, że przygotuje dla nas smaczne drinki. Sączyliśmy je i rozmawialiśmy, z dala od reszty ludzi. W pewnym momencie Jan powiedział, że pięknie wyglądam i że cały wieczór nie mógł oderwać ode mnie wzroku. Zatkało mnie. Nie spodziewałam się po nim takiej wylewności. Mimo że byłam okropnie zawstydzona, nie odrywaliśmy od siebie wzroku. Czułam na plecach gęsią skórkę, kiedy powoli przysuwał się do mnie. Wreszcie nachylił się i pocałował mnie mocno. Był tak zachłanny, że brakowało mi tchu. Fot. Thinkstock - Kilka dni po firmowej imprezie Jan wezwał mnie do siebie. Przepraszał za to, co zaszło w kuchni, tłumaczył, że stracił nad sobą kontrolę i że od teraz będzie trzymał ręce przy sobie. Zamiast powiedzieć wtedy: „W porządku, nic się nie stało, nie wracajmy do tego”, ja powiedziałam: „Szkoda. Miałam nadzieję na ciąg dalszy”. To, jak on wtedy na mnie spojrzał… Nie da się tego opisać. Uśmiechnął się i stwierdził: „Ja też tego chcę”. Potem wszystko już poszło szybko. Umawialiśmy się u mnie w mieszkaniu wtedy, kiedy on mógł. Wiadomo, że ja byłam bardziej dyspozycyjna, bo nie mam męża, ani dzieci. On musiał za każdym razem okłamywać żonę, że wyskoczyło mu pilne spotkanie, że konferencja się przedłużyła, że ma kolację służbową z ważnym klientem. Prawie w ogóle nie rozmawiamy o jego rodzinie. Pewne było tylko jedno: on nie zamierza się rozwieść, bo nie mógłby tego zrobić ani swojej żonie, ani swoim dzieciom. Z tego względu nigdy nie obiecywał mi, że od nich odejdzie. Fot. Thinkstock - Nasz romans trwa już półtora roku i nadal jest nam ze sobą cudownie. Kocham go i nie cierpię tych chwil, kiedy Jan się ubiera i wraca do swojej żony. Wiem, że dla własnego dobra powinnam to przerwać i rozpocząć normalny związek, ale nie potrafię. Uczucia do Jana są silniejsze. Czasami mówię mu, że powinnam gdzieś wyjść z koleżankami, poznać kogoś w swoim wieku, kto nie ma żony i dzieci. On przyznaje mi rację, a potem zaczynamy się kochać i znowu cały świat przestaje dla mnie istnieć. Rodzice wiedzą, że z kimś się spotykam, ale nie mają pojęcia, że jest żonaty. Nie wybaczyliby mi, że rozbijam czyjąś rodzinę. Nie wiem, jak długo mój romans z Janem jeszcze potrwa. W firmie nikt się nie domyśla, co nas łączy i mam nadzieję, że tak zostanie. Jego żona też o niczym nie wie… Boję się nawet myśleć o tym, co by się stało, gdyby nasz romans wyszedł na jaw… Nie umiałabym spojrzeć tej kobiecie w oczy. Prawda jest taka, że żyję z dnia na dzień i nie myślę o tym, co przyniesie przyszłość. Wiem, że to błąd. Zakochałam się w niewłaściwym facecie i bez względu na wszystko będę cierpieć. Póki co powtarzam sobie jednak „chwilo trwaj”. Dzisiaj wieczorem Jan znowu u mnie będzie… Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia
Mam 27lat i zakończyłam rok temu dość długi, trudny związek. W zeszłym roku zaczęłam też nowa prace. Nowa praca, nowi współpracownicy, nowy kierownik. Kierownik jak kierownik. Zaczęły się wyjazdy, spotkania integracyjne i coraz więcej dowiadywalam się o osobach z którymi pracuje. Na każdym spotkaniu przewijal się temat kierownika właśnie, że nieszczęśliwy w małżeństwie. Wziął ślub tylko dlatego że dziewczyna zaszla w ciążę. I to nie opowiadał on, żeby nie było że nabrałam się na łzawa historie. Wyszło to podczas spotkan z pracownikami, jego przyjaciółmi itd. Mówili mu ze nie ma co się męczyć, że lepiej się rozwiesc itd. Na początku niewiele się odzywałam. Trwało to parę miesięcy.. Po pewnym czasie coś między nami zaiskrzylo. Okazało się, że on jest bardzo we mnie zakochany. Chcąc nie chcąc po paru miesiąch jego zalotow zaczęliśmy się spotykać. Miał się rozwodzić. Żona wykształcona miała dać sobie radę. W międzyczasie okazało się że opowiada o mnie dużo kłamstw. Bardzo mnie tym ranił bo zdążyłam się zakochać. Prosiłam go żeby mnie nie zranił, po tym co przeszłam. Mówił że kocha, mieliśmy wspólne plany, tyle razy upewnialam się, czy na pewno nie chce ratować małżeństwa, czy nie warto.. Zapewnial że nie, wg niego naprawić to można cieknacy kran.. Kiedy już któryś raz dowiedziałam się, że w dalszym ciągu opowiada o mnie podłe kłamstwa wśród współpracowników powiedziałam, że to koniec. Ze mam dość takiego “związku”. Przyjechał, obiecywał, zapewniał, przepraszal, pokazał papiery rozwodowe podpisane przez żonę. Uwierzyłam wybaczylam. Chciał się wprowadzać już natychmiast. Nie zgodizlam się. Na całe moje szczęście. Bardzo nalegal na to, żebyśmy poszli do łóżka na co zgodzić się nie chciałam. Jeśli się rozwiedze ok. Nie wcześniej. Ustąpił. Przy którymś grillu, za dużo alkoholu stało się. 2 dni później dowiedziałam się że jego żona jest w ciąży. Z nim. On wytłumaczył, że to był jednorazowy wyskok. Nie interesowało mnie to już. Zerwałam wszystkie kontakty. Powiedziałam że gdy w grę wchodzi dziecko ja nie chcę się w to bawić. 2 miesięce później okazało się że ja również jestem w ciąży. Najśmieszniejsze jest to że po tym pamietnym wieczorze wzięłam tabletkę 72 po tak na wszelki wypadek. Nie zadziałała. Cóż. Nie będę opowiadać że szczegółami co było dalej. Najgorsze 2 tyg życia przed wizytą u lekarza. Nie jadłam nie spalam, nie mogłam normalnie funkcjonować. Z firmy się zwolniłam, żeby z nim nie przebywać, więc ani ubezpieczenia, ani pracy. Po 3 miesiącach ciągłego stresu poronilam. On akurat był na wyjeździe ze swoją rodziną. Dowiedział się parę dni później. Nie chcielibyście widzieć jego miny, pełnej satysfakcji. Zastanawiam się teraz czy jego żona powinna wiedzieć. Bo oczywiście nic nie wie o tej sytuacji. Dla niej podobno druga ciąża tez była szokiem, musieli porozmawiać, ułożyć życie na nowo. Oczywiście tchórz nie przyznał się. Najbardziej pokrzywdzona jest jego żona. Powinnam jej powiedzieć? Powinien ponieść karę za to jak zniszczył mi życie? Z te miesiące kłamstw obietnic, podlych słów, ale też szczęśliwych chwil.. Wiadomo że nie teraz kiedy jest w ciąży.. Zastanawiam się czy na jej miejscu chciałabym wiedzieć. Z kim żyje pod jednym dachem. Co o niej mówił, jakie plany miał ze mną. Ze urodziła bym jego dziecko. Ze byłyby prawie w tym samym wieku.. Co byście zrobili na moim miejscu? Mówili? Dali im zyc? Na wypadek pytań. Mam dowody.
fot. Adobe Stock, leszekglasner Poznałam go krótko po zerwaniu zaręczyn. Czułam się podle i byłam obrażona na cały męski ród. Mój ukochany nagle odkrył, że ma za duże wątpliwości, więc powinniśmy zrobić sobie przerwę. Zapytałam, jak długą, on na to, że nie wie, że najpierw musi odnaleźć siebie. Świetnie, niech szuka. Ale beze mnie. Miałam dosyć facetów, ich niesłowności, motania, unikania decyzji. Potrzebowałam prostej i jasnej informacji, a on nie umiał mi jej udzielić. Więc krzyż na drogę. No i wtedy pojawił się Jonasz. Rodzice mieli fantazję i odwagę, dając mu takie imię. A on miał niesamowicie pociągający uśmiech i lekko siwiejące skronie, chociaż nie przekroczył jeszcze czterdziestki. W klubie, do którego poszłam z dziewczynami na wieczór panieński jednej z nich, wyglądał świeżo i elegancko – więc się wyróżniał, bo większość facetów była spocona i już nieco „wczorajsza”. Podał mi ogień, gdy wyszłam na papierosa i męczyłam się z kapryśną zapalniczką. Nie skomentował głupio: „taka ładna, a pali” albo „kobieta i papieros wykluczają się wzajemnie”. – Dziękuję. – Uciekłaś stamtąd? – spytał. – Tak jakby. Nie moje klimaty. Nie kłamałam. Nie bardzo mogłam się wykręcić od imprezy dla przyjaciółki, choć po rozstaniu naprawdę nie miałam ochoty na udawanie, że dobrze się bawię na cudzym wieczorze panieńskim. – A jakie są twoje klimaty? – zapytał. Przewiercał mnie wzrokiem niemal na wylot, aż poczułam się naga pod spojrzeniem jego ciemnych jak czekolada oczu. – Powiedzmy, że zupełnie nieweselne. – Też wolę bardziej kameralne spotkania. Najlepiej… we dwójkę. I przepadłam. Po prostu. Pożegnałam się z dziewczynami i wsiedliśmy do taksówki. Pojechaliśmy do mnie i do rana nie wychodziliśmy z łóżka. Rano Jonasz zawiązał krawat, pocałował mnie na do widzenia i powiedział, że zadzwoni. Nie wierzyłam, ale rzeczywiście zadzwonił. Spotkaliśmy się na kawie w centrum. Jonasz nie ukrywał, że jest żonaty i rozwód nie wchodzi w grę, bo kocha rodzinę. Nie wciskał mi kitu, że żona go nie rozumie, że jest taki biedny i samotny, bo ją pochłania wychowywanie trójki dzieci oraz opieka nad dwoma psami i kotem. Po prostu mi o nich opowiadał, trochę z dumą, trochę ze smutkiem, trochę z zażenowaniem, że zwierza się dziewczynie, z którą miał jednonocną przygodą. Gdy dotknął mojej dłoni i przesunął palcem od nadgarstka do łokcia, jakby pytał, czy mam ochotę na więcej, nie wahałam się. Nikogo nie krzywdziliśmy, bo nikt nic nie wiedział Nie zastanawiałam się, czy mówi prawdę, czy nie. Guzik mnie to obchodziło. Po pierwsze: chciałam znowu poczuć na sobie jego ręce i usta. A po drugie: wtedy naprawdę nie miałam dobrego zdania o facetach. Chciałam go wykorzystać tak jak o mnie. Chciałam nie tyle czuć, co doświadczać. Zmysłami. Bez zobowiązań i pustych obietnic. Dlatego przystałam na układ, który obojgu nam uprzyjemniał życie, a nikomu nie szkodził. No bo nie szkodził, skoro nikt poza nami o nim nie wiedział i nic z jego powodu nie tracił. Codzienne spotkania nie wchodziły w grę, podobnie jak w święta, wykluczone też były dłuższe wyjazdy. Na co dzień, od święta i w wakacje był dla rodziny. To było wygodne i ekscytujące. Sięgać po niego jak po batonika, gdy naszła mnie ochota i nic innego nie stało na przeszkodzie. Wystarczył esemes z „hasłem”, które oznaczało coś zupełnie innego, niż mogło się wydawać. I wkrotce zdzieraliśmy z siebie ubrania. – Alicja chyba znowu się zakochała… taka nieobecna duchem… – ironizowała moja przyjaciółka, gdy ja zastanawiałam się, który koronkowy fatałaszek włożyć dziś wieczorem, a jakie zabrać na dwie kolejne noce. Żona wraz dziećmi i psami wyjechała na wieś, do rodziców; Jonasz wykpił się nawałem pracy. No cóż, do tej pracy kanapek robić mu nie zamierzałam… – Bredzisz – skomentowałam. I sama święcie wierzyłam w to, że mnie miłość nie dotyczy. Mam jej po kokardę. Tylko seks. Tak jest dobrze i bezpiecznie Oczywiście, że były minusy. Wszędzie chodziłam sama. W niewielu miejscach mogliśmy się pokazać razem bez obaw, że ktoś go rozpozna. Nie chciał ryzykować utraty kontaktu z dziećmi; nie bez znaczenia był fakt, że prowadził firmę wspólnie z braćmi swojej żony. Nie chciał zostać na lodzie w razie rozwodu, bez niczego i nikogo. No i te święta… Święta z „Kevinem samym w domu” i „Tupotem małych stóp” po raz enty w telewizji. Nie miałam po co ubierać choinki ani pichcić wigilijnych dań. Prezent na gwiazdkę dostałam kilka dni wcześniej. Całkiem spore pudełko zawierało piękne szpilki z czerwonymi podeszwami, tak piękne, że zaraz spadły z moich stóp, a my wylądowaliśmy na narzekałam. W naszym układzie nie było kłamstw ani drobnych oszustw, które zawsze pojawiają się w związkach. Nie musieliśmy udawać, słodzić sobie bez sensu ani składać obietnic bez pokrycia. Wiedziałam, czego się spodziewać. Kiedy mówił: „nie mogę”, to naprawdę znaczyło „nie mogę” i nie było tu miejsca na przekonywanie go albo strojenie fochów. Żadne z nas nie robiło drugiemu na złość i nie grało na emocjach. To było coś, czego tak bardzo brakowało mi w poprzednim związku. Nagle Jonasz zaczął mnie namawiać na… dziecko! Aż Jonasz zwariował. Inaczej nie da się tego nazwać. Gładził mój płaski brzuch, w który wkładałam mnóstwo ćwiczeń, i mruczał, że chciałby, żeby tam zamieszkał jego syn. Albo córka. W sumie mu obojętne, byle było tak mądre jak on i tak śliczne jak ja, czy na odwrót, bo obojgu nam niczego nie brakuje, i takie geny po prostu nie mogą się marnować, trzeba przekazać je dalej, to wręcz nasz obowiązek. Myślałam, że to żarty, takie droczenie się. Ale nie. Swoje absurdalne życzenie podnosił coraz częściej, choć ja mu z kolei powtarzałam, że nie ma mowy i żeby nie wywoływał wilka z lasu. Nie przestał. Gorzej, zaczął przebąkiwać o pozostawaniu na noc, o tym, że można by się razem gdzieś pokazać, że może nie regularnie, ale od czasu do czasu, na jakichś dyskretniejszych imprezach, że można by gdzieś razem wyjechać na dłużej, no a jak się dzidziuś pojawi, to chciałby uczestniczyć w jego życiu, a kiedyś, jak dam mu czas, jak jego dzieci podrosną, jak znajdzie sposób, by nie stracić firmy… Czy on, na Boga, sugerował, że jak urodzę mu dziecko i będę dość cierpliwa, to on się w nagrodę rozwiedzie i ożeni ze mną? Oszalał! Spanikowałam. – Jonasz, do cholery. To miał być jasny układ. Jaki dzidziuś, jaki rozwód? – Nasz dzidziuś – mówił i przyciągał mnie do siebie. – Mój rozwód. Nie chcesz? – Nie! Nie, nie! Muszę uciekać, skończyć to, póki mogę Zaczęłam się go bać. Opętała go myśl o dziecku, o nas razem. Do tego stopnia, że wyrzucił moje pigułki antykoncepcyjne, nie chciał używać prezerwatyw, a nawet próbował mnie zgwałcić, gdy uznał, że mam dni płodne, więc trzeba korzystać. Mam ochotę czy nie. Nie był trzeźwy, ale to go nie tłumaczy. Bałam się, że dojdzie do szarpaniny, bo przecież nie zamierzałam być bierną ofiarą. – Przestań! Puść mnie! – krzyczałam. Byłam gotowa zaalarmować sąsiadów. Wrzeszczeć: „pali się!”, by na pewno zareagowali. Ale coś mnie tknęło. – Chcesz robić juniora po pijaku? – wycedziłam, siłując się z nim. – To się może na nim odbić – dyszałam mu do ucha. – I nie będzie taki idealny, jak mógłby być. Zastygł, a po chwili odsunął się z przepraszającym uśmiechem na przystojnej, choć zaczerwienionej od żądzy i wysiłku twarzy. – Kocham cię, Ala. To dlatego mnie poniosło. Kocham cię najbardziej na świecie… – wymruczał z ustami tuż przy moim uchu. – Musimy mieć to dziecko… Gdybym mógł, zapłodniłbym wszystkie piękne kobiety, wiesz… Wtedy się przestraszyłam na dobre. Szybko zasnął i już nie wydawał się tak groźny, ale ja nie mogłam uwolnić się od myśli, że oszalał. Kto normalny mówi takie rzeczy? Jakim trzeba być facetem, jakim człowiekiem, by traktować swoje geny jak dobro ludzkości, którym należy się dzielić, które trzeba powielać? Nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że jest dawcą w jakimś zagranicznym banku spermy, bo chyba u nas to nielegalne. Nie wiem, nie interesowałam się. Do tej pory w ogóle nie myślałam o dzieciach. Chryste, miałam dopiero dwadzieścia sześć lat, nie spieszyło mi się do tego miodu, instynkt macierzyński jeszcze się we mnie nie obudził, zegar biologiczny nie tykał coraz głośniej. Okej, skłamałabym, mówiąc, że gdzieś w najdalszym zakamarku duszy nie snułam rojeń, jakby to było, gdyby on był wolny, gdybyśmy nie musieli być tacy dyskretni, gdybyśmy mogli się w sobie zakochać. Bo to wcale nie byłoby takie trudne, gdybym sobie pozwoliła. Jonasz był wspaniałym kochankiem, cudownym rozmówcą, miał genialne poczucie humoru… ale miał też żonę! Nie tak się umawialiśmy! Było w porządku, póki nikt oprócz nas nic nie wiedział. Bo czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Może byłam niemoralna, cyniczna, rozwiązła, samolubna, ale celowo nie chciałam nikogo krzywdzić. Sama zostałam zraniona i widziałam, jak to jest. Nie chcąc znowu dać się skrzywdzić, owszem, przystałam na układ czyniący ze mnie dobrowolną kochankę. Ale nikogo więcej. Nie zmierzałam odbierać ojca dzieciom, męża żonie, ani tym bardziej pakować się w niewesołą sytuację samotnej matki… Jeszcze nie oszalałam. A nawet gdybym zwariowała i dała się skusić obietnicą rozwodu oraz wizją małżeństwa, co dalej? Jak on to sobie niby wyobrażał? Odejdzie z firmy, od żony, wprowadzi się do mojej kawalerki i będziemy zbierać na alimenty dla jego dzieci? Przecież to absurd. Co mu odbiło? I tu wracamy do meritum. Kto normalny, mając szczęśliwą rodzinę, ładną żoną, trójkę wspaniałych dzieci, dwa psy i kota, domek z ogródkiem, świetnie prosperującą firmę… chce jeszcze więcej? Nie tylko chce mieć romans na boku, ale domaga się też owocu i pamiątki z tego romansu w postaci dziecka? Komu normalnemu potrzebne takie komplikacje? No właśnie… Mój strach rósł. Leżałam obok niego w łóżku, słuchałam jego oddechu, czułam zapach jego perfum przebijający spod woni alkoholu, czułam jego silną, ciepłą obecność i… bałam się. Bałam się, że jeśli nie zerwę z nim kontaktów, w końcu dopnie swego. Albo mnie namówi na ciążę, albo do niej zmusi. Ulegnę, nie będę się bronić zębami i pazurami, bo jednak… obudziła się we mnie niechciana nadzieja. Była w zaawansowanej ciąży, trzymała go za rękę Co z nią zrobić? Pozbyć się. Wraz z jej przyczyną. Wystawiłam Jonasza za drzwi, a gdy protestował, zagroziłam, mówiąc, że jak będzie się narzucał, skontaktuję się z jego żoną. Bałam się, a zarazem – jak ta głupia – liczyłam na to, że może jednak zaryzykuje, zadzwoni, będzie próbował mnie odzyskać, przeprosić, dogadać się. Idiotka. Przestał dzwonić. Nie pisał. Ja też. Oboje byliśmy uparci, oboje niechętni do zmiany swojego punktu widzenia. Mijały tygodnie, miesiące. Czyli tak to się skończy. Okej. Bywa. Życie dopisało epilog. Zobaczyłam go na ulicy z żoną. Piękną mamą trójki pięknych dzieci. Dwoje starszych prowadziło na smyczy piękne, rasowe psy. Cała rodzina była rasowa. Jak kot, który został w ich ślicznym domku, otoczonym pięknym ogródkiem. Niebawem tego piękna będzie jeszcze więcej, bo kobieta była w zaawansowanej ciąży. I trzymała Jonasza za rękę. Uśmiechnęłam się gorzko, a zarazem z ulgą. Byłam idiotką, ale na szczęście zmądrzałam, zanim wpakowałam się w to bagniste, piękne szczęście po uszy. To nie ja sięgałam po niego jak po batonika. To on sięgał po mnie. Tyle że się przeliczył, sądząc, iż może mieć więcej. Na jego warunkach i na jego zasadach. Związałby mnie tym dzieciakiem ze sobą na zawsze. Dawałabym się zwodzić latami. Ciekawe, ile takich idiotek było przede mną, ile będzie po mnie? Ciekawe, czy jego piękna żona o nas wiedziała, czy się zgadzała? Może mieli swój własny chory układ? Nie, wcale nie byłam ciekawa. Nie chciałam wiedzieć. Nie chciałam zaglądać pod pozłotę ich szczęścia. Bałam się, że to, co się pod nią kryje, przyprawi mnie o ciarki i mdłości. Czytaj także:„Kochałem żonę, ale uporczywie ją zdradzałem. W końcu odeszła. Zabrała córkę i nawet nie mam prawa jej widywa攄Mąż skatował mnie, gdy byłam w 7. miesiącu ciąży. Zrobiłam to, bo tylko tak mogłam od niego uciec”„Teściowa wtrącała się we wszystko. Nawet w to, jak spędzamy wolny czas. Uważała, że powinniśmy tkwić przed telewizorem”
Etapy rozwoju romansuEtap 1 – idealizacja i fascynacja Etap 2 – bliskość fizyczna Etap 3 – bliskość psychiczna Etap 4 – budowanie relacjiEtapy rozwoju romansuCzasem w życiu robimy mało rozsądne rzeczy. Mimo stałej relacji w której obecnie jesteśmy, czegoś nam brakuje. Szukamy dreszczyku emocji, namiętności i powiewu świeżości. W takim momencie pojawia się romans. Ma on różne fazy rozwoju – czasem jest tylko zabawą, ale może przerodzić się w coś więcej. Sprawdź na jakim etapie jesteś! Etap 1 – idealizacja i fascynacja Na twojej drodze pojawia się on – idealny facet z twoich snów. Przystojny, inteligentny, ze spojrzeniem przeszywającym cię na wylot. Wydaje ci się, że spotkałaś mężczyznę bez wad, zupełne przeciwieństwo swojego partnera. To właśnie na niego czekałaś całe swoje życie. Patrząc w jego stronę czujesz zew przygody i przyjemne dreszcze na całym ciele. Nie możesz przestać o nim myśleć, próbujesz nawiązać znajomość i czekasz na dźwięk przychodzącej od niego wiadomości. Jeśli tylko facet odwzajemni twoje zainteresowanie, bądź pewna, że romans przejdzie na kolejny etap! To jest również moment, w którym najłatwiej wycofać się z relacji i spróbować naprawić swój stały związek. Etap 2 – bliskość fizyczna Stało się – umówiliście się na pierwsze spotkanie. Między wami lecą iskry i dobrze wiesz, że na rozmowie się skończy. Wyczekujesz jego dotyku i ciała jak niczego innego ostatnio. Odliczasz czas od spotkania, do spotkania, aby tylko spotkać się w łóżku. Nie obchodzi cię nic, poza bliskością fizyczną i zaspokojeniem swoich potrzeb seksualnych. Na tym etapie mówimy o zdradzie fizycznej, która nie jest aż tak bolesna jak zdrada psychiczna. Etap 3 – bliskość psychiczna Nasyciłaś się już w tej relacji bliskością erotyczną. Ten facet fascynuje cię coraz bardziej. Teraz pragniesz poznać także jego wnętrze. Zaczynacie spędzać ze sobą czas nie tylko w łóżku, ale również umawiacie się na dyskretne randki. Dużo rozmawiacie, poznajecie swoje życia. Czujesz, że on rozumie cię lepiej niż twój facet. Wolisz przebywać z nim, niż spędzić romantyczny wieczór w domu. Jesteś teraz na etapie zdrady psychicznej, która bardzo często zwiastuje koniec dotychczasowego stałego związku. Etap 4 – budowanie relacjiWpadłaś po uszy! Nie wystarcza ci już tylko przelotny romans, ale dążysz do zmiany swojego dotychczasowego życia. Czujesz, że on jest tak samo zaangażowany i zaczyna oczekiwać od ciebie czegoś więcej. Zaczynasz wyobrażać sobie wspólną przyszłość i stawiasz wszystko na jedną kartę. Kończysz swój dotychczasowy związek, aby w pełni zaangażować się w nową relację, która miała być przecież tylko przelotnym romansem. Bardzo często romans kończy się tylko na etapie 2 – wtedy istnieje duże prawdopodobieństwo, że stary związek da się jeszcze odbudować. Rzadko kiedy mężczyzna potrafi wybaczyć zdradę emocjonalną, ponieważ całe życie będzie się wtedy porównywał do tego, który próbował zająć jego miejsce. Zdarza się, że podczas romansowania z jednym facetem przekonujemy się o wszystkich wadach naszego związku. Zdajemy sobie sprawę, że tkwimy bezsensownie w długoterminowej relacji bez przyszłości. Jest to wtedy doskonały moment, aby zacząć kolejny etap w swoim życiu. Tagi: ⭐ etapy romansu w pracy, ile średnio trwa romans, jak facet kończy romans, długotrwały romans, jak odróżnić romans od miłości, Etapy romansu
Niesprawiedliwe - chciałbyś powiedzieć. Mnie się na pewno uda - pragnąłbyś dodać. Jest taka szansa, ale… Zanim przejdziemy do sedna sprawy, dobrze, żebyś wiedział: około 1 na 10 romansów kończy się długotrwałym związkiem, nie wiesz, co znaczy życie w małżeństwie, dopóki się nie ożenisz, twoja rodzina (zwłaszcza córki) nigdy nie wybaczy ci skoku w bok. Kiedy facet z rodziną angażuje się w romans, być może nie myśli o nim w kategoriach stałego związku, lecz jeśli przygoda ta trwa odpowiednio długo, prędzej, czy później rodzą się poważne pytania. Nie różni się to niczym od tego, co znasz z czasów, gdy chodziłeś na randki, jeszcze zanim się ożeniłeś - to zazwyczaj kobieta pierwsza zaczyna rozmawiać o "poważniejszym zaangażowaniu się". Niektórzy faceci bawiący się w romanse przenigdy nie pomyśleliby o takim rozwoju wypadków. Inni z kolei widzą nową kobietę jako antidotum na ich własne, rozpadające się małżeństwo lub jako tę, którą powinni byli poślubić kiedyś zamiast obecnej żony. Statystyki zdrad są przeciwko tobie Powinieneś wiedzieć, że statystyki zdrad przemawiają zdecydowanie na twoją niekorzyść. Badania wskazują, iż jedynie 1 na 10 romansów prowadzi do długotrwałego związku, a spośród tych nielicznych, jedynie 10% to związki na całe życie. To oznacza, że twoje szanse na pozostanie z nową partnerką na lata wynoszą jeden do stu! A tobie wydawało się, że 50-procentowy wskaźnik rozwodów jest wysoki... Jedną z przyczyn, dla których tak mało romansów przeradza się w życiowe związki jest wzajemna świadomość, że obie zaangażowane strony są skłonne do zdrad, która z kolei prowadzi do braku zaufania w przyszłości. Romans to nie jest rzeczywistość Niektórzy mężczyźni dla nowej kobiety poświęcają swoje kariery, dzieci, domy i cokolwiek innego posiadają. Większość z tych facetów kończy w separacji, ponieważ tak naprawdę trafiają z deszczu pod rynnę. Romanse nie są najlepszą ucieczką od nieudanych małżeństw, a jedynie pogarszają sytuację. Jeśli jesteś w trakcie romansu, terapeuta poleciłby ci, byś - przynajmniej tymczasowo - zrezygnował ze związku na boku zamiast z małżeństwa i zastanowił się, co jeszcze jesteś w stanie zrobić, aby ratować stary układ. Dopiero wtedy, jeśli uznasz, że małżeństwa nie da się już ocalić, lepiej będzie je zakończyć, niż kontynuować podwójne życie. Zapamiętaj, że namiętny romans jest czymś kompletnie innym, niż miłość i długotrwały, poważny związek. Nie odwiedzisz jej dziadków, nie będziesz wspólnie z nią wypełniał zeznania podatkowego, nie wychowasz z nią swoich dzieci. Romans i małżeństwo to dwa inne światy i nie dowiesz się, co oznacza życie w małżeństwie z daną kobietą dopóki się z nią nie ożenisz. Konsekwencje zdrady dla twoich dzieci Nie spodziewaj się, że twoje dzieci nigdy nie dowiedzą się o twoim romansie. Prędzej, czy później, bez niczyjej pomocy same się zorientują, a ciebie dopadną konsekwencje zdrady. Kiedy twoje dzieciaki będą wystarczająco dorosłe, aby zrozumieć, że zostawiłeś ich matkę, będą czuły, że zdradziłeś nie tylko ją, ale także je. To poczucie jest wyjątkowo silne wśród dziewcząt. Jedna z moich córek, która dopiero co wchodziła w dorosłe życie, pewnego dnia oświadczyła, że gdyby odkryła, iż miałem romans za plecami jej matki, nigdy by mi nie wybaczyła. Na pytanie, dlaczego przeszło jej to przez myśl oraz czy powiedziała to samo matce, odrzekła "Wiem, że mama zrobiłaby to samo!". Po prostu bycie facetem stawia cię na z góry przegranej pozycji wśród twoich córek, przypuszczalnie dlatego, że nieraz ich chłopacy zachowywali się wobec nich jak dupki. Okoliczności łagodzące, takie, jak nieistniejące życie seksualne z żoną, na pewno nie zostaną zaakceptowane przez twoje dzieci. Co więcej - jeśli ty i twoja nowa miłość zechcecie zamieszkać razem, twoje dzieciaki niemal na pewno jej nie zaakceptują i wystawią wasz związek na prawdziwie ciężkie próby, sprowokujesz bezsensowne wybory i niekończące się dylematy. Doprawdy – nieciekawe to perspektywy. Dlatego dobrze się zastanów, zanim zdecydujesz, że zmieniasz model żony na nowszy. Aleksander Sienkiewicz Wejdź na FORUM! ❯
jak długo trwa romans z żonatym